Jadę na spotkanie!
Zaczęło się w Warszawie teraz Poznań, Wrocław, znowu Warszawa i kto wie, dokąd drogi zaprowadzą? W salonikach Empiku jak za dawnych czasów w atmosferze inteligenckiej rozmowy mam szansę poznać setki ludzi o podobnych zainteresowaniach. Aż korci, by RAZEM coś zdziałać…
To, co zdarzyło się po napisaniu przeze mnie książki, która wyszła dzięki wydawnictwu Marginesy w 2016 roku, jest zjawiskiem niezwykłym. Tysiące ludzi na przeróżnych grupach: piszą, zbierają, sprzedają, pokazują, dzielą się wiedzą, docierają do informacji – zrobił się z tego Prawdziwy Sport Narodowy. Jestem dumna! Moi rodacy zaczęli cieszyć się i ratować wyrzucane, często niechciane, przedmioty codziennego użytku, które ktoś, kiedyś przemyślał i pięknie zaprojektował. Liczba prawdziwych estetów rośnie z miesiąca na miesiąc. Teraz to już efekt kuli śnieżnej, która rośnie w oczach i wierzę, że się nie zatrzyma.
Nie, żebym przypisywała sobie jakąś zasługę, ale na spotkaniach okazuje się często, że książka i fejsbukowa strona Bochinska design były początkiem zainteresowania, które zamieniło się w prawdziwą pasję. A pasja to poważna sprawa! Nie przelewki. Świątek, piątek o poranku tysiące ludzi wstają wcześniej by…wymknąć się na lokalne ryneczki staroci, by coś kupić, upolować. Przedmioty, które latami nie budziły niczyjego zainteresowania, teraz budzą zachwyt i pożądanie.
Pamiętam kilka lat temu jak znana kustosz muzealna oraz wykładowczyni szacownej uczelni prowadziły dyskusję, jaki to nasz naród niewykształcony estetycznie i jak nie ma szacunku do myśli projektowej, oraz jak bardzo mu brak gustu. Hm, zawsze miałam wątpliwości co do takich ocen naszej wrażliwości. No, bo dlaczego jakiś Fin czy Holender mieszkający w małej miejscowości miałby mieć lepsze oko i gust od naszego? Nie rozumiałam tego i szukałam bezskutecznie odpowiedzi, dlaczego tak miało się dziać, aż pewnego dnia oświecił mnie w tej materii pewien bardzo miły kolega o ciekawych zainteresowaniach, niekoniecznie plastycznych.
Prowadziłam warsztaty dla szefów zakupu dużej sieci handlowej. Zajęcia przebiegały w miłej atmosferze. Mieliśmy stworzyć piękną kolekcję produktów. W pewnym momencie bardzo sprawny specjalista utknął i się zawiesił. Okazało się, że do końca nie wie jakie kryteria musi spełniać przedmiot, żeby uznać go za dobrze zaprojektowany. HA! i to było to! Coś, co mi się wydawało oczywiste, dla niego było zagadką, było trudne do rozpoznania. Forma, kolor, faktura, proporcje, dekoracja nie były kryteriami, którymi na co dzień by się posługiwał, więc nie umiał zastosować ich szybko i bez wahania. Tak, tak, ta krótka rozmowa zaowocowała przygotowaniem przeze mnie warsztatów narzędziowych i…poszło z górki.
Nikt z nas nie wyobraża sobie, że umiałby zagrać sonatę bez przygotowania, prawda? To oczywiste –, nie potrafimy grać na instrumencie. Nie czytamy nut i nie wiemy jak je interpretować i stosować. To jest dla nas oczywiste, ale z doborem wartości plastycznych już tak tego nie odbieramy. Wydaje się nam, że wszyscy tak samo widzimy i potrafimy ocenić jakość estetyczną przedmiotów, bo…widzimy.
A tu niespodzianka, nasz mózg tak pracuje, że odnosi wszystko do wzorca – porównuje do znanych sobie przykładów i wówczas potrafi ocenić prawidłowe, nie prawidłowe… a jak nasz mózg nie zna wzorców, bo nigdy ich nie widział albo nikt mu ich nie wskazał, to jak ma to rozróżnić? No, właśnie i tego nauczył mnie mój uczestnik warsztatu. Potrzebna jest wiedza, wzorce i wyjaśnienia. Potem już rozróżniamy i umiemy przypisać przedmioty do konkretnej grupy – dobrze albo źle zaprojektowane. Interpretowanie i wybieranie co mi się bardziej podoba z tych dobrze zaprojektowanych, to kolejny etap zabaw. Żeby na niego przejść trzeba sporo poćwiczyć, ale radość rośnie w miarę rozpoznawania coraz większej ilości dobrych projektów.
Każdy z nas kształtuje swój gust, ale żeby mógł to robić, musi znać zasady inaczej będzie… fałszował. Jakoś nikt się nie obraża, że nie potrafi śpiewać, bo nigdy nie próbował, ale gusta…o, te podobno nie podlegają dyskusji 😉 No więc okazało się, że tysiące ludzi piszących i setki przychodzących na warsztaty udowadniają, że podlegają dyskusji i to jeszcze jakiej!
A mnie najbardziej cieszy, że nie dość, że się dyskutuje, to jeszcze robi się to spokojnie i z kulturą – przynajmniej w mojej grupie i naszych wspólnych warsztatach. Dlatego lubię je przygotowywać i jeździć po Polsce, po prostu.